piątek, 27 grudnia 2013

2 krótkie LD.

Czas: między 6:15 a 8:15.
Opis: Poszedłem spać koło 22:00. Wstałem o 5:20, gdyż musiałem jechać załatwić pewną sprawę. Około 6:15 znów położyłem się spać. Zasnąłem dość szybko. Pierwszy sen zaczął się w scenerii małego marketu spożywczego, który wyglądał trochę jak rynek. Nie pamiętam dokładnie z jakiego powodu odzyskałem świadomość, ale skorzystałem chyba z informacji, że osoba którą widzę nie może się znajdować w tym miejscu.
W zasadzie nic ciekawego nie robiłem. Standardowo próbowałem unieść się w powietrze, ale tym razem wychodziło to marnie. Pochodziłem trochę po sklepie, pozmieniałem kolory niektórych przedmiotów i robiłem inne tego typu tandetne sztuczki. W końcu dotarłem do jakiegoś pomieszczenia, które mogłoby stanowić zaplecze sklepu. Nie pamiętam z jakiego powodu, ale znalazłem się pod metalowym stołem na kółkach. Złapałem się go i myślami wprawiłem w ruch. Stół (ze mną) przebił betonową ścianę grubości około pół metra i zaczął się coraz bardziej rozpędzać. Znalazłem się w jakimś tunelu bez oświetlenia (jak gdyby kolejowym). Z coraz większą prędkością mijałem składy jakichś towarów przykryte płachtami. Wkrótce się obudziłem.
Drugi sen pojawił się nieco później. W jego nieświadomej części znajdowałem się na hali produkcyjnej, w mojej poprzedniej pracy. Wykonywałem tam standardowe czynności. Później w jakiś sposób znalazłem się w moim starym mieszkaniu (w którym nie mieszkam już od 13 lat). To właśnie tutaj odzyskałem świadomość. Tak jak poprzednio i tutaj miało miejsca kilka nieudanych prób walki z grawitacją. Wpadłem na pomysł, aby wyskoczyć przez zamknięte okno (wysokość kilku pięter), upewniłem się więc, że na pewno śnię, rozpędziłem się i skoczyłem. Zbiłem szybę, niestety wyhamowałem i nie znalazłem się po drugiej stronie okna. Wyobraziłem sobie, że szyba jest na swoim miejscu i okno znów stało się pełnosprawne. Na koniec umieściłem w mieszkaniu jeszcze pewną znajomą, żeby uprzyjemnić sobie nieco sen, niestety zanim akcja się rozkręciła obraz zaczął zanikać, ja zacząłem odczuwać prawdziwe ciało i zwyczajnie się obudziłem.
Zmysły: Jak zwykle wzrok i słuch wyraźne, realistycznie oraz dobrze zapamiętane. Podobna jakość dotyku. Z uwagi na treść jeszcze nieświadomej części snu, napisać mogę, że smak również był realistyczny. Nie pamiętam zapachów.
Emocje: Z uwagi na treść snu nie miały pola do popisu, ale ocenić je mogę na średnio-wyraźne.
Świadomość: Poziom niezadowalający. Co prawda nie było problemu z identyfikacją rzeczywistości jako sennej, niemniej była ona nieco... "ospała", "zamulona".
Uwagi: Zarówno wystąpienie dwóch LD, ich odczuwalną długość (był krótkie), jak i raczej mizerną jakość świadomości wiążę z przebudzeniem po 6 godzinach snu, rozbudzeniem się i ponownym zaśnięciem.

czwartek, 5 grudnia 2013

LD - Sporo latania, baseny, kultura orientalna.

Czas: Prawdopodobnie miał miejsce między 5:00 a 8:00.
Opis: Niestety nie pamiętam dobrze nieświadomej części snu. Świadomość uzyskałem w momencie, gdy sen uzyskał dość eklektyczną, momentami fantastyczną formę. Znalazłem się w jakimś budynku, w którym znajdowały się liczne pomieszczenia z małymi basenami. Od razu wziąłem się za próby latania. Szło nadzwyczaj dobrze. Nie miałem większych problemów ani ze sterowaniem, ani z oderwaniem się od podłoża. Warto wspomnieć o nastrojowości jaką wprowadzali w sen obecni tam ludzie. Ich ubiór i zachowania wskazywały na kulturę wschodnią. Kreowali obraz podobny do tego, jaki można zobaczyć oglądając filmy dokumentalne opowiadające o Indiach.
Po budynku poruszałem się dość długo. Latałem po pomieszczeniach, jak gdybym poruszał się w wodzie, a nie w powietrzu. Wykonując ruchy odpowiednie do pływania, zmieniałem położenia, jak gdybym zmieniał je w wodzie. Różnicą była gęstość ośrodka, która bliższa była powietrzu niż wodzie. Niemniej podobieństwo do pływania pod wodą było na tyle duże, że miałem wątpliwości, czy mogę spokojnie nabrać powietrza. Okazało się, że nie ma z tym problemu.
Zdarzało mi się nawet zmieniać ośrodki, zupełnie na kształt wypływania z wody. Gdy unosiłem się ponad pewną granicę, miałem wrażenie, że wychodzę z gęstszego ośrodka, wchodząc gwałtownie w mniej gęsty. Jak podczas przekraczania lustra wody.
W pewnym momencie wszedłem w konflikt z jedną ze znajdujących się we śnie osób (tak to ujmijmy ;) ). Po krótkiej walce doszedłem do wniosku, że najmniej męczącym rozwiązaniem będzie ucieczka. Ponieważ znajdowałem się już na szczycie budynku, wszedłem na jego krawędź i spojrzałem w dół, gdzie kilkadziesiąt/kilkanaście metrów niżej znajdowała się korona lasu. Upewniłem się jeszcze raz, czy na pewno jest to sen, po czy skoczyłem. Zgodnie z przewidywaniami zacząłem spadać, ale gdy tylko dotknąłem stopami gałęzi drzew, odbiłem się od nich i leciałem kilka metrów ponad drzewami. Sposób latania był identyczny jak w budynku - coś na kształt pływania. Jedyna różnica polegała na tym, że poza budynkiem wykonując te same ruchy przemieszczałem się na dalszą odległość.
Obraz: Wyraźny, realistyczny. Wewnątrz budynku nieco przejaskrawiony, pewnie z uwagi na orientalny akcent.
Dźwięk: Z tego co pamiętam dobry - jak w realu.
Węch i smak: Nie pamiętam.
Dotyk: Realistyczny, chociaż trochę przytłumiony.
Emocje: Odczucia raczej przyjemne, choć nie przesadnie. Reakcje na zdarzenia adekwatne do ich treści.
Świadomość: We śnie wydawała się być na poziomie dobrym/bardzo dobrym. Różnice między nią, a świadomością na jawie zdawały się nie występować. Po obudzeniu zauważyłem, że obiektywne różnice były. Przejawiało się to np. tym, że od razu po obudzeniu dostrzegłem tzw. "senne znaki", których identyfikacja z trudem przychodziła mi we śnie. Tak więc choć tego nie odczuwałem, we śnie zdolności do analitycznego myślenie były trochę... uśpione :) .
Inne uwagi: Problemy z lataniem na dużej wysokości mogą wiązać się ze strachem...