niedziela, 14 grudnia 2008

Po dłuuugiej przerwie... półLD

Czas: Wczoraj koło godziny 11:00.
Opis: Poszedłem spać koło 1:00. Obudziłem się o 7:00, ale postanowiłem spać dalej. Przebudziłem się jeszcze raz przed 8:00 (zadzwonił telefon) i znów postanowiłem spać dalej. Od 8:00 miałem sporo długich snów (po obudzeniu wydawało mi się, że cały sen stanowiły fazy REM). W pewnym momencie snu znajdowałem się w gabinecie lekarskim. Była tam też moja znajoma. Po paru chwilach miałem wrażenie że coś jest nie tak. Doszło do mnie, że to może być sen (choć świadomość była bardzo słaba). Zastanowiłem się skąd się wziąłem w tym miejscu i przypomniałem sobie jakiś urywek z poprzedniego snu (lub z tego, ale kiedy byłem w zupełnie innym miejscu) i dotarło do mnie że naprawdę śnię. Znajdowałem się w gabinecie u psychologa. Poinformowałem obecnych że to sen (nie wiem po co) i spróbowałem się unieść w powietrze. Nie szło, więc podskoczyłem w góre, ale szybko opadłem z powrotem na podłogę. Obecne w gabinecie osoby zaczęły się na mnie dziwnie patrzeć, więc zrobiło mi się głupio (pomyślałem że może jednak to nie sen) i zacząłem się tłumaczyć, że to tylko derealizacja. Świadomość chwilę później zniknęła.
Obraz: Raczej normalny. Może trochę "gorszy" niż w real.
Dźwięk: Jak w real.
Dotyk: Pamiętam bodźce z nieświadomej części snu - bardzo realistyczne.
Węch i smak: nie pamiętam lub brak doznań.Emocje: Zakłopotanie - identyczne jak w real :/ .
Świadomość: Słaba. W szczytowej chwili dość dobra, ale poza tymi kilkoma sekundami słaba. Poziom świadomości zaczął spadać aż do zera, gdy stwierdziłem, że to jednak nie sen.

piątek, 3 października 2008

Problem z medytacją środka ciszy.

Ostatnio mam mały problem z medytacją środka ciszy, który pojawia się głównie, gdy medytuję sam (bez nagrań).
Na początku wszystko jest w porządku. Rozluźniam ciało, skupiam się na oddechu, badam doznania płynące z każdego z wszystkich 5 zmysłów, aby następnie się od nich odizolować, po czym robię to najlepiej jak potrafię. Problem zaczyna się, gdy moja uwaga jest odwrócona od doznań zmysłowych i skupiam ją na moim nastawieniu emocjonalnym. Im bardziej obserwuję, czy też skupiam uwagę na moich emocjach, tym mocniejszy niepokój wewnętrzny odczuwam. Domyślam się, że płynie on z podświadomości, ale za cholerę nie potrafię zrozumieć jakie jest jego źródło. Im dłużej go obserwuję, tym bardziej się w niego zatapiam. Po krótkim czasie jest już na tyle silny, że nie potrafię skutecznie odwrócić od niego uwagi, co jest niezbędne aby kontynuować medytację...
Ktoś mi doradził, abym olał niepokój i go najzwyczajniej wyjebał i dalej medytował, ale mam wątpliwości czy to w ogóle pomoże. Nawet jeśli kontynuowanie medytacji będzie możliwe, to raczej w ten sposób nie rozwiążę problemu na stałe... no ale spróbować chyba warto.
Staram się wymyślić, jak mogę pogłębić trans w czasie między izolacją od zmysłów fizycznych a analizą nastawienia emocjonalne nie przerywając medytacji, co zakładając, że medytacja i hipnoza jest prawie tym samym być może pozwoliłoby pozbyć się niepokoju na stałe docierając do jego źródła... Taką mam przynajmniej nadzieję...

niedziela, 28 września 2008

Salvia Divinorum x10 - cztery opisy jaaaazdy.

Na początek może trochę o salvii divinorum czyli szałwii wieszczej. Przytoczę najważniejsze cytaty z Wikipedii:

Szałwia wieszcza (Salvia divinorum) – gatunek byliny z rodziny jasnotowatych (Lamiaceae Lindl.). Nazywany jest także szałwią proroczą, boską szałwią, szałwią czarownika. Występuje endemicznie w Sierra Mazateca w Meksyku na wysokościach 300–1800 m n.p.m. ...
Jej główny składnik aktywny to salvinorin A (prawidłowa polska nazwa: salwinoryna A) - stanowiący ok. 96% składników psychoaktywnych, zawarty głównie w liściach; poza tym zawiera nieaktywny salvinorin B (4%) i salvinorin C (poniżej 1%)...
Badania na szczurach uzależnionych od kokainy i metamfetaminy wykazały, że umożliwienie im dostępu do salvinorinu A pozwalało na zaprzestanie pobierania przez nie narkotyków. Jednocześnie nie stwierdzono uzależnienia od salvinorinu A...
Szałwia ma poza tym działanie przeciwbólowe identyczne z opioidami.Udokumentowany został także przypadek działania antydepresyjnego i w badaniach ankietowych wśród użytkowników szałwii stwierdzono poprawę nastroju i trwające ponad dobę oddziaływanie antydepresyjne u 25,5% korzystających z szałwii. Większe konsekwencje (w tym prowadzące do uznania szałwii przez niektóre państwa za nielegalny środek odurzający) miały rzadsze przypadki działań depresyjnych stwierdzane u 4% użytkowników...
Niektórzy naukowcy nie wykluczają szerokich zastosowań terapeutycznych związków czynnych zawartych w szałwii wieszczej. Potencjalnie mogą mieć one duże znaczenie w leczeniu nie tylko depresji, ale także choroby Alzheimera, schizofrenii, bóli przewlekłych, a nawet AIDS...

No i może wzmianka o samej substancji psychoaktywnej zawartej w szałwii... źródłem znów jest Wikipedia:

... Salvinorin-A jest najpotężniejszą naturalną substancją psychodeliczną, wykazującą aktywność już w dawce 100-200 µg. Działanie ok. 1 mg salvinorinu daje pełny efekt psychoaktywny, jednak wrażliwość na tę substancję jest osobniczo zmienna. Strukturalnie salvinorin A nie jest podobny do żadnego innego psychodelika występującego w naturze, jak np. psylocybina, meskalina, DMT ani żadnego syntetycznego jak LSD czy ketamina.Salvinorin-A, inaczej niż inne znane halucynogeny które działają na receptory serotoninowe 5-HT2, jest pierwszym znanym naturalnym agonistą receptora opioidowego kappa...

I. Mój Pierwszy raz.
Czas: ok. tydzień temu.
Opis: Po południu pojechaliśmy do Łodzi i kupiliśmy z kumplem salvię divinorum (ekstrakt 10x). Gdy tylko wróciliśmy do Kalisza postanowiliśmy sprawdzić jak to działa. Ponieważ nie mieliśmy zbyt dużego doświadczenia z psychodelikami (jedynie kilkakrotne użycie DXM, które jednak ma zupełnie inne działanie niż salvia) a moc ekstraktu jak na pierwszy raz była dość duża (10x), spaliliśmy po pół lufki. Wybraliśmy znaną nam, spokojną, nie zaludnioną miejscówkę na obrzeżach miasta. Gdy zaczęliśmy palić, było już ciemno. Pierwsze oznaki odurzenia pojawiły się prawie natychmiast po spaleniu. Świat zaczął się przechylać raz w jedną stronę, raz w drugą, niczym statek na morzu. Wystąpił atak śmiechu, który jednak szybko minął. Ponieważ to "trzęsienie" światem trochę mnie nudziło postanowiłem przytrzymać się samochodu. Trochę mnie to uspokoiło. Odszedłem od samochodu, stanąłem na polnej ścieżce i obserwowałem światła z oddalonej o około 500 metrów drogi. Droga się przechylała raz w jedną raz w drugą stronę. Momentami miałem wrażenie, że obserwuję autostradę z góry z wysokości ok 40-50 metrów. Gdy znudziłem się obserwowaniem drogi, postanowiłem pobiegać z kumplem po polu. Miałem mały problem z wyjściem z pola, ponieważ tuż przy ścieżce nie mogłem iść do przodu. Tzn. wykonywałem ruchy jakbym szedł, ale moja pozycja względem pola w rzeczywistości się nie zmieniała (szedłem, a potem biegłem w miejscu). W końcu udało mi się opuścić pole. Pobiegałem sobie jeszcze po ścieżce, a potem zacząłem straszyć kumpla gałęzią z liśćmi. W końcu ją wyrzuciłem bo sam się jej przestraszyłem ;] . Potem biegaliśmy jeszcze wokół tej gałęzi. Później wszedłem do samochodu i skupiłem się na słuchaniu muzyki (trance) - odczuwałem wtedy bardzo przyjemne rozluźnienie a muzyka wydawała się być bardziej melodyczna. Ogólnie jazda dość specyficzna i przyjemna, ale oprócz tego, że widziałem w oddali dwa samochody których prawdopodobnie tam nie było nie wystąpiły żadne mocniejsze halucynacje. Główny efekt utrzymywał się od kilkunastu do kilkudziesięciu minut (nie jestem w stanie dokładnie określić. Pod kilkoma względami trip przypominał trip'a po bardzo mocnej trawie. Dość ciekawym efektem była interpretacja tego co słyszałem (słów wypowiadanych do mnie przez znajomych) na płaszczyźnie mojego tripa i aktualnego nastroju. Innymi słowy znaczenie tego co do mnie mówiono było często nieco inne od tego jak to rozumiałem.
Świadomość: Zaburzona w zmieniającym się stopniu (raz bardziej raz mniej). Od mocnego rozkojarzenia po niemożność stwierdzenia co się dzieje.
Efekty po tripie: Przyjemny stan (jak po extazy), utrzymujące się przez parę godzin rozkojarzenie, dekoncentracja.

II. A gdyby tak spalić więcej?
Czas: Jakieś 2 dni po pierwszym razie.
Opis: Postanowiliśmy z kumplem znowu spalić się salvią. Tym razem wzięliśmy dodatkowo kamerę, aby nagrać coś ciekawego. Stwierdziłem, że tym razem mogę spalić troszkę więcej i zobaczyć jakie będą efekty. Pojechaliśmy na jakieś pola poza miasto. Kumpel nabił lufkę, ja rozpalałem. Wziąłem 8 buszków (tyle ile byłem w stanie jednorazowo zmieścić w płucach) (jak się okazało zjarałem prawie wszystko, a kumplowi w lufce nie zostało prawie nic :> ). Kiedy wypuściłem dym, chciałem wziąć jeszcze parę buchów, ale nie zdążyłem odpalić - zaczynała się jazda. Zaczęło się standardowo od specyficznego śmiechu, który szybko ustał. Wszystko w okół mnie zaczęło wirować i się zlewać, więc przytrzymałem się samochodu. Kumpel zaczął coś do mnie mówić, ale choć rozumiałem znaczenie słów jakie wypowiadał nie wiedziałem o co mu chodzi. Znowu zacząłem się śmiać. Gdy patrzałem na samochód obraz mi się rozmył na tyle, że karoseria samochodu wydawała się dosięgać linii horyzontu i łączyć się z tym co się na niej znajduje. Spojrzałem na pole, lecz wciąż widziałem zniekształcony obraz samochodu, choć w rzeczywistości stał on za mną. Kumpel zaczął mi coś wkręcać, żebym zobaczył jakiegoś człowieka, ale ja cały czas widziałem tylko karoserie samochodu. Kiedy pytał się czy widzę człowieka i wymieniał po kolei części jego ciała, widziałem jego (kumpla) i jednocześnie jego zbudowanego z dziwnie powyginanego samochodu. Tylna szyba i karoseria układała się w to co mówił, ale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Sam nie miałem pojęcia przez parę sekund co właściwie obserwuję. Przeszedłem się ze 2 metry trzymając bezwiednie rękę w górze (ręce trzymałem w górze przez większość czasu). W pewnym momencie dotarło do mnie, że to co widzę (zbudowane z powyginanego samochodu) to przecież sylwetka kumpla. Widziałem usta, oczy, chyba nawet okulary. Wszystko wokół mnie było nadal pozaginane i zwirowane. Przedmioty jakby łączyły i przenikały się wzajemnie. Prawie nie miałem kontaktu ze światem rzeczywistym, ale mogłem w miarę na temat odpowiadać na pytania. Parę chwil wcześniej (nie jestem w stanie określić w którym momencie dokładnie, bo gdyby nie film nie byłbym w stanie w ogóle powiedzieć jaka była chronologia zdarzeń i halucynacji) miałem dziwne zaburzenie postrzegania czasu: gdy rozmawiałem z kumplem lub koleżanką (tzn. coś chyba do mnie mówili), wydawało mi się, że chwila którą właśnie przeżyłem jakby się zapętla i trwa od co najmniej godziny, mając jednocześnie świadomość, że trwa ona parę sekund. Towarzyszyło temu dziwne poczucie... Mianowicie wiedziałem prawie całkowicie kim są osoby na które się patrzę, ale miałem dziwne wrażenie jakbym rozmawiał z pewnym znajomym z podstawówki i był w innym miejscu (nie potrafię tego dokładnie opisać słowami). Nadal nie wiedziałem do końca co do mnie mówi kumpel i koleżanka. Stanąłem obok samochodu i chciałem otworzyć drzwi aby wziąć coś do picia, niestety obraz wciąż był na tyle pozaginany, że nie wiedziałem gdzie one są. Po chwili je zobaczyłem i otworzyłem. Napiłem się czegoś. Zacząłem coraz bardziej kontaktować (czyt. trip zaczął słabnąć), ale nadal nie mogłem go ogarnąć. Oparłem się o samochód. Po chwili zacząłem kontaktować (czyt. wiedzieć co się dzieje). Kumpel chciał żebyśmy przeszli się po jakimś polu na którym coś chyba rosło, ale ja przykleiłem się do samochodu. Odkleił mnie (pociągnął do siebie) i poszliśmy się przejść. Najprawdopodobniej przy wchodzeniu natrafiłem na jakiś uskok, bo się wywróciłem. Wstałem, przeszedłem parę metrów i znowu się wywróciłem. Gdy wracałem w pewnym momencie zatrzymałem się i nie mogłem iść dalej, choć próbowałem na wszelkie sposoby. Nie wiedziałem czemu nie mogę iść. Miałem jakąś w połowie fizyczną w połowie psychiczną blokadę. Po kilkunastu sekundach w końcu ruszyłem i wyszedłem z pola. Zacząłem zapinać kurtkę, po kilkunastu sekundach chyba mi się nawet udało to zrobić. Kumpel zaczął biec w moją stronę i mnie straszyć, więc zrobiłem to samo. Towarzyszyło temu fajne uczucie podwyższonej adrenalinki - prawie jak na kolejce górskiej ;] . Nieco zmęczony tripem oparłem się o samochód, aby chwilę odpocząć. Chwilę później trip się skończył.
Świadomość: Całkowicie inna niż normalnie (ciężko opisać słowami). Kontakt z rzeczywistością bardzo mocno ograniczony, chwilami wręcz zerowy.
Efekty po tripie: Przez kilkanaście - kilkadziesiąt minut zbliżone do tych, jakie występują po zażyciu dwóch mocnych extazy. Dodatkowo rozkojarzenie. Śmiech również trochę zbliżony do takiego, jaki występuje po extazy.


III. I mała dawka przed snem.
Czas: Przed snem, w ten sam dzień co poprzedni opis.
Opis: Po powyższym tripie, kiedy całkowicie doszedłem do siebie pojechałem do domu. Wziąłem ze sobą pół lufy salvii, którą to zamierzałem spalić przed położeniem się do łóżka. Rozebrałem się (nie byłem pewny czy będę w stanie zrobić to po spaleniu salvii) i zacząłem rozpalać. Pierwszego bucha dość szybko wypuściłem, ale naprawiłem ten błąd następnymi buszkami. Kiedy wypaliłem zawartość lufki, odłożyłem ją na balkon (bałem się, że w domu może się coś zapalić). Kiedy otwierałem balkon szałwia zaczynała działać, a kiedy go zamykałem efekt był już prawie pełny. Gdy wszedłem do łóżka i położyłem się, czas znów zaczął się jakby zapętlać. Na prawej dłoni i chyba także stopie odczuwałem dość silne parestezje. Skupiłem się na tym co słyszę, czyli na odgłosach dochodzących z telewizora w salonie. Puszczali chyba reklamy. Próbowałem zrozumieć co mówił jakiś aktor, ale słyszałem jedynie zapętloną jedną sylabę (zupełnie jakby aktor się jąkał i powtarzał kilkunastokrotnie jedną sylabę). Towarzyszyły temu dość nieprzyjemne odczucia, które ciężko mi opisać. To było coś zbliżone do silnego lęku, z którym jednak nie do końca się utożsamiałem. Całość trwała subiektywnie około jednej minuty. Kolejne 3 minuty trwało dochodzenie do stanu w jakim się znajdowałem przed ostatnim zapaleniem salvii.
Świadomość: Zdolność kierowania uwagą zaburzona, ale świadomość ogólnie na dobrym poziomie (jak na jazdę po salvii).
Efekty po tripie: Zaburzenia koncentracji. Ogólnie efekty uboczne były znikome w porównaniu z poprzednimi tripami (być może dlatego, że gdy zacząłem rozpalać, jeszcze występowały słabe efekty uboczne po poprzednim tripie).

IV. Wiedziałem że coś jest nie tak :/ .
Czas: Dwa lub trzy dni po ostatnim tripie.
Opis: Kumpel zadzwonił i spytał się czy chcę dzisiaj zapalić salvię. Opowiedziałem, że jeśli on chce się spalić być może z nim zapalę, ale dzisiaj wezmę jedynie jeden lub dwa buchy dla towarzystwa. Pojechaliśmy na miejscówkę w ustronne miejsce. Palił on i jego dziewczyna, a ja po krótkim namyśle stwierdziłem, że jednak dzisiaj nie palę (od rana łapałem jakieś lekkie krzywe, czyt. "stany lękowe z grupy fobii społecznych" ;] , których nie doświadczałem już od paru miesięcy). Gdy obserwowałem ich po tym jak spalili się szałwią, stwierdziłem, że może jednak zaryzykuję i zapalę. Koleżanka powiedziała żebym poczekał, aż im przejdzie. Kiedy im przeszło rozpaliłem i wziąłem jednego bucha. Po odczekaniu ok 30 sekund stwierdziłem że nie ma żadnych efektów, więc spaliłem pół lufki i udałem się w kierunku samochodu (chciałem przeżyć tripa w samochodzie). Szałwia zaczęła działać w międzyczasie. Gdy wszedłem do samochodu był już full effect. Miałem uczucie, że coś jest nie tak, choć nie potrafię do tej pory określić co. Zacząłem odczuwać silne parestezje na całej prawej połowie mojego ciała, całym języku i genitaliach. Moja głowa stała się bardzo ciężka, odczuwałem silny bliżej nie określony lęk. Wiedziałem że załapałem "krzywego" tripa, więc powiedziałem, że "ja się odcinam na 10 minut", zamknąłem oczy i "odciąłem się" od reala skupiając się na próbie kontrolowania tripa. Słyszałem jakieś słowa i byłem pewny, że to ja je wypowiadam. Słyszałem również słowa innej osoby, lub kilku innych osób, więc pomyślałem, że rozmawiam z przyjaciółmi, którzy znajdują się ze mną w samochodzie. Moje kolano które dotykało drzwi wydawało się być bardzo ciężkie, wręcz zgniatane i jednocześnie wciągane przez drzwi samochodu. Parestezje na języku dziwnie skojarzyłem z ucinaniem języka przez szybę samochodu znajdującą się w drzwiach które zgniatały moje kolano. Wydawało mi się, że samochód łączy się z moim ciałem i wciąga je do siebie. Odsunąłem się od drzwi i usiadłem bliżej środka samochodu. Słyszałem rozmowę dwóch osób na mój temat (nie były to głosy moich znajomych). Kiedy zacząłem lepiej kontaktować z rzeczywistością otworzyłem oczy i naprostowałem tripa (w zasadzie były to bardziej już efekty uboczne jak np. roztargnienie, rozluźnienie i zaburzenia koncentracji niż sam trip, ale zaburzenia widzenia wraz ze zmienionymi stanami świadomości jeszcze występowały). Byłem bardzo zdziwiony relacją przyjaciół, którzy stwierdzili, że po tym jak się "odciąłem" siedziałem cały czas oparty o siedzenie z zamkniętymi oczyma i głową odchyloną do tyłu. Powiedzieli też, że w ogóle się nie odzywałem, a już na pewno nie rozmawialiśmy, a oni także starali się zachować maksymalną ciszę... Później nie działo się już nic wartego uwagi.
Świadomość: Co ciekawe wydawało mi się, że jest zachowana na w miarę dobrym poziomie jak na takiego tripa, lecz w rzeczywistości nie była ona skierowana na zewnątrz (czyt. nie byłem świadomy prawdziwego świata, choć miałem takie wrażenie).
Efekty po tripie: Standardowo silne zaburzenia koncentrancji i przyjemne rozluźnienie. Tym razem doszły jeszcze stany lękowe podczas przebywania w zatłoczonych miejscach.

środa, 24 września 2008

Słabe OBE ale OBE.

Czas: Kilka tygodni temu.
Opis: Przyszedłem zjebany z pracy, wypiłem 2 piwa i drinka i poszedłem spać. Chyba straciłem świadomość i zasnąłem na godzinkę lub dwie albo więcej, choć pewny nie jestem. Minęło parę dni, więc nie wszystko dobrze pamiętam...
No ale do rzeczy. Zorientowałem się, że leżę w łóżku w dość głębokim transie. Nagle zaczął się pojawiać obraz, tak jak gdybym bardzo powoli otwierał oczy. Zobaczyłem swój pokój, ale wyglądał jakoś inaczej. Tak naprawdę wyglądał całkowicie inaczej, ale przez kilka chwil nie zdawałem sobie z tego sprawy - miałem tylko uczucie, że "coś jest nie tak". Zwróciłem uwagę na włączony telewizor i skapnąłem się, że ja przecież nie mam telewizora w swoim pokoju. Chyba to spowodowało, że pojawiła się świadomość na bardzo słabym poziomie. Wydedukowałem, że mój współlokator, musiał go przynieść do pokoju (w realu wspominał coś o kupnie telewizora). W ciągu kolejnych paru chwil świadomość wzrastała, a wraz z jej wzrostem uświadamiałem sobie coraz więcej różnic pomiędzy pokojem, który widzę, a tym jak wygląda on w rzeczywistości. Leżałem w łóżku i gapiłem się na ten telewizor. Nie wiem właściwie co w tym TV puszczali, bo fabuła zmieniała się co parę sekund. Jakiś czas wcześniej zrozumiałem, że to co widzę nie jest rzeczywistością, pomyślałem najpierw że to hipnagogi, a potem, gdy świadomość była już trochę lepszej jakości, że jest to OBE. Chyba postanowiłem wyłączyć TV, bo wyciągnąłem rękę w jego kierunku. Nie mogłem lub nie chciałem wyjść z łóżka. Nagle przestrzeń w pokoju zaczęła się zmniejszać, tak jakby kurczył się pokój. Pomimo to telewizora nie dosięgłem i wypadłem z łózka. Nie poczułem bólu - raczej po prostu upadek. Prawdopodobnie w tym momencie (lub wcześniej ale nie jestem w stanie dokładnie określić kiedy) obraz znikł i zobaczyłem jakieś jasne napisy na czarnym tle przesuwające się w moją stronę, dość mocno nachylone w 3d (widziałem coś podobnego pod koniec jakiegoś filmu sf - chyba gwiezdnych wojen, z tym, że tam litery przesuwały się w odwrotnym kierunku). Próbowałem je odczytać, ale nie potrafiłem... Potem jeśli mnie pamięć nie myli obudziłem się.
Obraz: Dziwny. Coś pomiędzy LD a hipnagogami. Można by powiedzieć, że wyglądało to jak wizja w głębokim transie.
Dźwięk: Niestety nie pamiętam. Pewny jestem że słyszałem dźwięki dobiegające z telewizora, ale nie pamiętam jak je słyszałem.
Dotyk: Poczułem upadek z łóżka, więc zmysł był aktywny, ale odbierałem go jakoś inaczej... Jakby "przez mgłę" (wiem, że to dość dziwne porównanie dla dotyku, ale dla mnie oddaje najlepiej to jak odczuwałem).
Węch i Smak: Nie pamiętam lub brak doznań.
Emocje: Raczej brak lub nie pamiętam.
Świadomość: Na bardzo marnym poziomie, pod koniec trochę lepszym. Byłem bardziej obserwatorem akcji niż w niej uczestniczyłem, choć niektóre czynności wykonywałem intencjonalnie.Inne uwagi: Ostatnio dokuczała mi dość silna bezsenność i jeszcze silniejsze przemęczenie.

wtorek, 19 sierpnia 2008

LD. Latający statek wikingów, latanie, rozmowa.

Czas: W środku nocy.
Opis ogólny: Pierwsze co pamiętam, z jeszcze nie świadomej części snu, to jazda samochodem na drodze w mojej wiosce. Akcja była dynamiczna. Jechałem szybko. Pogoda była chujowa - szare chmury, nie pamiętam czy padał deszcz, wiał silny wiatr. Spostrzegłem, że na niskiej wysokości nade mną leci dość szybko samolot. Chwilę później zauważyłem, że jeszcze niżej, z jeszcze większą prędkością, przemieszcza się w powietrzu coś na kształt statku wikingów. Nagle zobaczyłem błysk i statek został przepołowiony na pół, po czym runął na jezdnię kilkadziesiąt metrów przede mną (prawdopodobnie został trafiony przez piorun). Ludzie ze statku ustawili się w rzędzie i blokowali ulicę, lecz ich wyminąłem. Następnie zawróciłem (pomyślałem, że potrzebują pomocy). Kiedy wyszedłem z samochodu zostaliśmy przez nich zaatakowani (jechałem z kimś, ale nie pamiętam z kim). W czasie walki doznałem odczucia déjà rêvé , co w rezultacie doprowadziło do odzyskania świadomości.
Kiedy tylko odzyskałem świadomość walka się zakończyła, statek pojawił się na nowo (tym razem już sprawny), a otoczenie się zmieniło (znalazłem się na statku z jakimś starszym gościem). Otoczenie było piękne -piękne miasto, błękitne niebo... Zacząłem z tym gościem rozmawiać - pomyślałem, że być może pogadam w ten sposób z podświadomością. Utkwiła mi w pamięci część rozmowy, w której gość powiedział coś w stylu: "powinieneś dążyć do władzy", co mnie dość zaskoczyło. Choć wiedziałem o co mu chodzi spytałem o jakim znaczeniu słowa "władza" mówi. Odpowiedział, że odpowiedzią są bilbordy. Gdy spojrzałem na bilbord zobaczyłem reklamę partii politycznej, lub jakiegoś kandydata na posła...
Jakiś czas potem pomyślałem, że może sobie polatam. Zawsze miałem z tym problemy. O dziwo tym razem nie miałem większych problemów ze sterowaniem. Jebnąłem nawet chyba salto w tył w powietrzu. Latanie to jednak piękna sprawa :P . Nagle zobaczyłem, jak statek się hmm, najtrafniejszym określeniem jest chyba "dematerializuje" i zmienia w coś w rodzaju półprzeźroczystych promieni, które z kolei zostają wchłonięte przez tego starszego kolesia. Jakkolwiek to brzmi wyglądało zajebiście - niczym animacja w pegazusowej grze ;] . Chyba chwilę potem nastąpiło przebudzenie.
Obraz: Dobra jakość. Piękne odczucia związane z obrazem.
Dźwięk: Całkowicie realistyczny (ten który pamiętam).
Dotyk: Nie pamiętam za dobrze bodźców dotykowych.
Węch i smak: Nie pamiętam lub brak.
Emocje: Typowe dla podniesionego poziomu adrenaliny, choć stosunkowo słabe podczas walki. W świadomej części snu przyjemne - lekka euforia, szczególnie nasilona (zapamiętana?) podczas latania.
Świadomość: Zapamiętałem ten LD jako sen z bardzo dobrą świadomością.
Inne uwagi: Od jakiegoś czasu bardziej męczy mnie bezsenność i w rezultacie przemęczenie organizmu - 12h na dobę pracy przez ostatnie parę dni. Łatwo "łapałem transy" na jawie.
Interpretacja: Zastanawiam się nad interpretacją rozmowy o władzy. Kiedyś interesowałem się polityką i chciałem wystartować w ostatnich wyborach do samorządu, ale to raczej historia... Gdybym znalazł się w samorządzie rozwiązałoby to jeden z moich aktualnych problemów... Podpowiedź od podświadomości czy nadinterpretacja?

wtorek, 29 lipca 2008

Mnemotechniki: Zakładki liczbowe.

Zakładki pamięciowe to kolejna prosta technika pamięciowa. Polega ona na wytworzeniu, zapisaniu w pamięci stałych, trwałych zakładek, do których następnie w dowolnej chwili będzie można przypisać informacje, które chcemy zapamiętać.
Najpopularniejszą odmianą techniki zakładkowej jest chyba technika polegająca na przypisaniu kolejnym liczbą z zakresu 1 -10 skojarzonych z nimi kluczy. Czym te klucze będą zależy już tylko od Ciebie. Dwie najczęściej spotykane metody przypisywania kluczy liczbą, to przypisanie klucza kojarzącego się z kształtem danej cyfry, oraz przypisanie klucza będącego rymem do danej cyfry.

Zakładki według kształtu.
Zajmijmy się na początek pierwszą metodą, czyli przypisaniem kluczy pasujących do kształtu cyfry. Ja przykładowo mam zakodowane następujące zakładki dla kolejnych liczb:
1 - słomka
2 - łabędź
3 - piersi
4 - maszt, statek
5 - hak
6 - bomba
7 - kosa
8 - bałwan
9 - balonik
10 - zestaw do golfa.
Dlaczego akurat takie? Bo najbardziej mi pasują do kształtów liczb i w ogóle najbardziej mi pasują ;] . Zamiast słomki równie dobrze mógł być pędzel, zamiast łabędzia - kobra. Wszystko zależy od tego co Ci łatwiej powiązać z daną liczba, czy wizualizować lub zapamiętać.
Aby utworzyć takie zakładki wystarczy, że teraz przeczytasz kilkakrotnie powyższą listę aby zapamiętać jakie przedmioty przyporządkowałeś danym liczbą, a następnie zwizualizujesz sobie po kolei wszystkie zakładki (zwizualizujesz słomkę, łabędzia, piersi...), najlepiej również to zrobić kilkakrotnie...
Jeśli już to zrobiłeś, utworzyłeś w pamięci zakładki i nie powinieneś mieć teraz problemu z posługiwaniem się nimi...

No tak. Zakładki są, wszystko zajebiście, ale jak właściwie się nimi posługiwać? Bardzo prosto. Ponieważ masz "zakodowanych" teraz 10 zakładek możesz dzięki nim zapamiętać 10 dowolnych pojedynczych informacji po postu kojarząc dzięki wizualizacji każdą kolejną informację z każdą kolejną zakładką. Zapamiętasz informacje tym lepiej i tym pewniej, im bardziej skojarzysz ją z zakładką, a pomocne w tym może być trzymanie się kilku reguł. Oto one:
Oprócz akronimu Obraz plus akcja staraj się, aby wizualizowane obrazy zakładki i informacji do zapamiętania:
- przenikały się wzajemnie.
- wkładaj jeden element w drugi (np. obraz informacji w obraz zakładki).
- rób cokolwiek co połączy oba wizualizowane elementy.

Przykładowo powiedzmy, że musisz zapamiętać następującą listę:
1. Baran
2. Liście
3. Długopis
4. Butelka po pepsi
5. Nóż
6. Stół
7. Człowiek
8. Podłoga
9. Prąd elektryczny
10. Puszka piwa
Aby to zrobić wystarczy, że zwizualizujesz używając do tego jak najwięcej barw i wyobraźni (zakładając, że przyjąłeś te same zakładki co ja) takie obrazy:
1. Baran żujący słomkę.
2. Łabędź wynurzający się z kupy liści.
3. Piersi z długopisem pomiędzy nimi.
4. Statek, którego maszt zbudowany jest z butelek po pepsi.
5. Nóż zaczepiony na haku.
6. Bomba na stole.
7. Człowiek z kosą.
8. Bałwan na podłodze
9. Balonik, na którego powierzchni iskrzy prąd elektryczny.
10. Puszka piwa w worku po kijach golfowych.
Teraz nie powinieneś mieć problemu z odtworzeniem tej listy nawet na wyrywki lub w odwrotnej kolejności.


Zakładki według rymu.
Tyle jeśli chodzi o pierwszą metodę. Pozostaje jeszcze druga, czyli skojarzenie z kolejnymi liczbami zakładek, których nazwa rymuje się z kolejnymi cyframi. I tak np. ja mam zakodowane takie zakładki:
1 - eden - raj
2 - sra (ć)
3 - wszy
4 - rowery
5 - pięść
6 - jeść
7 - wsie, dym - pożar wsi
8 - prosie
9 - niedźwiedź
10 - kieszeń
Przyznaję, że nieco oszukiwałem przy 7, 9 i 10, no ale liczy się osiągany efekt a nie to, aby rymy były jak najczystsze. Jeśli pasuje ci taka lista możesz ją przyjąć, jeśli chcesz coś zmienić - zrób to - chodzi o to, abyś jak najlepiej kojarzył zakładki z liczbami. Zakładki powiązujesz z liczbami w ten sam sposób, co poprzednio, czyli kilkakrotnie czytając listę, a następnie kilkakrotnie wizualizując obraz zakładek.


Połączmy to!
No tak, ale po co ci dwie metody dla tych samych liczb?
Możesz ich używać na przemian, do zapamiętania oddzielnych list informacji... lub połączyć w jedną listę dwudziestu zakładek, co jest moim zdaniem najlepszym pomysłem. Aby to zrobić, po prostu przyjmujesz, że powyższe ostatnie zakładki są przyporządkowane nie do liczb 1,2,3,...,10, ale do liczb 11,12,13,..,19,20. Jeśli przyjąłeś w obu metodach te same zakładki co ja, możesz się wspomóc przy wizualizacji tym czymś .

Sprawdźmy czy działa. Powiedzmy, że chcesz zapamiętać następującą listę:
1. jabłko
2. gówno
3. odkurzacz
4. telewizor
5. ulica
6. sweter
7. samochód
8. brama
9. komputer
10. szyba
11. lód
12. ogień
13. dinozaur
14. siatka z zakupami
15. poduszka
16. kontakt (z prądem)
17. biurko
18. gołąb
19. wędka
20. trawa
Aby to zrobić wystarczy, że zwizualizujesz mniej więcej takie obrazy, angażując w to jak najmocniej wyobraźnię:
- Słomka wbita w jabłko.
- Łabędź wdeptujący w gówno.
- Piersi wciągane przez odkurzacz.
- Telewizor na maszcie statku.
- Ulica wzdłuż której wmurowane są haki.
- Bomba w swetrze.
- Samochód zaatakowany kosą (kosa wbita w dach).
- Bałwan postawiony w bramie.
- Komputer unoszony w górę, przez balonik z helem.
- Zestaw do golfa za szybą.
- Lód pokrywający Eden.
- Sranie na ognisko ;] .
- Dinozaur próbujący się uwolnić od wszy.
- Dwa rowery wiozące jedną bardzo ciężką siatkę z zakupami.
- Bijesz pięścią w poduszkę.
- Zżerasz kontakt.
- Pożar wsi, który rozpoczął się od płonącego biurka.
- Prosie biegnące za gołębiem.
- Wędkujący niedźwiedź.
- Trawa wystająca z kieszeni.
Zrób to dwa razy, a nie powinieneś mieć problemów z odtworzeniem listy rzeczy do zapamiętania, w dowolnej kolejności.... DZIAŁA! ;]

sobota, 26 lipca 2008

Znów krótki spontanik nad ranem (LD)

Czas: Koło godziny 10:30
Opis ogólny: Część snu, w której posiadałem świadomość była dość krótka, choć cały sen miał przeciętną długość...
A zaczęło się to tak: Przebudziłem się nad ranem i postanowiłem jeszcze pospać. Zasnąłem bardzo szybko, bo po przebudzeniu od razu postanowiłem spać dalej (nie wyszedłem do kibla, nie rozglądałem się, nie myślałem). Potem nastąpiło urwanie filmu - zasnąłem...
Zacząłem śnić. We śnie znalazłem się w bardzo podobnej sytuacji co parę miesięcy temu w realu. Akcja też była prawie identyczna - różnica polegała chyba wyłącznie na osobach które w tej sytuacji uczestniczyły i może paru elementach w scenerii. O co chodzi dokładnie, to zachowam dla siebie ;] .
...
Wyszedłem z samochodu. Znalazłem się w moim rodzinnym mieście przy jakichś blokach w nieciekawej dzielnicy. Zakładam, że gdzieś tutaj odzyskałem świadomość na bardzo niskim poziomie, choć nie mogę wykluczyć, że miało to miejsce dużo wcześniej, lub nieco później. Poszedłem z jakimś kolesiem gdzieś (nie wiedziałem gdzie i po co, a kolesia też nie znałem). Spotkaliśmy paru gości. Koleś powiedział, że musimy się z nimi bić. Pomyślałem, że mu najzwyczajniej odjebało, ale za nim cokolwiek zdążyłem powiedzieć musiałem już interweniować, bo zaczęli ze sobą "dyskutować". Chciałem uspokoić sytuację, bo spostrzegłem, że zbliża się jeszcze paru kolesi z pałkami bejsbolowymi - najwidoczniej sportowcy ;] . Nie zdążyłem dokończyć zdania, a jeden z kolesi spróbował mnie uderzyć. Zrobiłem unik i krok w tył, a gość zaczął powoli zmierzać w moim kierunku. Wiedziałem że walki nie uniknę. Przestraszyłem się trochę (tamtych było więcej i na dodatek lubili bejsbol), więc sprawdziłem czy to na pewno sen - próbowałem spostrzec cokolwiek co by o tym świadczyło. Usłyszałem muzykę w tle pasującą do akcji snu... jak w filmie. Teraz byłem pewny że śnię. Dalej była już tylko jatka w stylu matrix + Bruce Lee ;] , po której się obudziłem - prawdopodobnie przez adrenalinę.
Obraz: Dość dobry, ale mógłby być bardziej rzeczywisty.
Dźwięk: Dobry. Co ciekawe, to chyba pierwszy LDek, gdzie dobrze pamiętam treść nieco dłuższej rozmowy z jakąś osobą (nie jestem pewny czy podczas tej rozmowy był to już LD ze słabą świadomością czy jeszcze zwykły sen). Ciekawa była też ta muzyczka w tle - również z takimi rzeczami spotkałem się pierwszy raz. Muzyka pojawiła się dopiero gdy sprawdzałem, czy napewno śnię - wcześniej jej nie było. Prawdopodobnie miała ona tylko dać odpowiedź na to pytanie.
Dotyk: Bardzo realny (jedyne bodźce jakie pamiętam pochodzą z tej części snu, gdzie nie jestem pewny, czy byłem świadomy).
Węch i smak: Nie zapamiętałem lub brak.
Emocje: Wystąpiły zarówno pozytywne jak i negatywne (pozytywne w części snu, gdzie nie jestem pewny posiadanej świadomości ;] ). Dość silne.
Świadomość : Początkowo oczywiście brak, potem jeśli wystąpiła to bardzo niska/niska. Gdy sprawdziłem czy napewno śnię, poziom świadomości wzrósł diametralnie.
Inne uwagi: Dzień wcześniej, wieczorem (przed pójściem spać) wypiłem parę piwek (chyba 4) i może pięćdziesiątkę bimberku (jak się okazało marnej jakości).

niedziela, 13 lipca 2008

LD spontan nad ranem.

Czas: 09:15 .
Opis ogólny: Jak to zwykle, gdy pozwala na to sytuacja, po obudzeniu się leżałem w swoim łóżku i próbowałem jeszcze na choćby chwilę zasnąć. Udało się. Zacząłem śnić. Na starcie zobaczyłem dwie koleżanki z gimnazjum (nie widziałem ich w realu od ok. 6 lat), co spowodowało chwilowe zdziwienie, a zaraz potem odzyskanie świadomości. Jedna wyrosła na naprawdę fajną laskę (przynajmniej w moim śnie) ;] . Pomyślałem, że skoro już trafiła do mojego LD'ka to warto by wykorzystać ten fakt, aby lepiej się poznać... najlepiej "dogłębnie" :) , ale chwilę później stwierdziłem, że już od dawna LD nie miałem i można by zrobić parę innych rzeczy. Teraz nawet trochę żałuje ten decyzji, bo naprawdę dobra dupa z niej była ;) .
Tak czy inaczej opuściłem panie i poszedłem wzdłuż jakiegoś korytarza. Nagle znalazłem się na korytarzu przy schodach w moim domu w Polsce (obecnie jestem za granicą). Ponieważ dochodziły do mnie dźwięki z reala - sublokatorzy za ścianą zdążyli już zacząć imprezę z okazji braku okazji i słyszałem "ożywioną dyskusję" trzech osób oraz zdawałem sobie sprawę z faktu, że dźwięki te pochodzą z reala, a LD był ogólnie na tyle wysokiej jakości, że myślałem, że to OOBE, postanowiłem sprawdzić, czy mogę ich poobserwować w moim LD/OOBE. Wydawało mi się, że znajdują się oni w salonie, więc skierowałem się ku niemu.
Przypomniałem sobie, że od zawsze miałem problemy z lataniem w LD, więc postanowiłem poćwiczyć. Uniosłem się w powietrze i zleciałem w dół wzdłuż schodów. Miałem problemy ze sterowaniem - haczyłem rękami o ścianę i leciałem chwilowo obrócony plecami do sufitu. Wylądowałem. Jeszcze kilkakrotnie unosiłem się w powietrze wybijając się w górę, jak podczas skoku, ale ciągle pojawiały się małe trudności ze sterowaniem, a lot ograniczał się do bardzo powolnego opadania.
Dotarłem do salonu i ku mojemu zdziwieniu było tam pusto. Słyszałem rozmowę trzech osób i byłem przeświadczony, że powinienem ich zobaczyć w salonie, a tu zonk - pustka. Choć ich nie widziałem w miejscu gdzie spodziewałem się ich zobaczyć, dalej ich słyszałem. Podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie. Na dworze wiał silny wiatr, było jasno - dzień. Leżało tam mnóstwo rupieci. Obraz części z nich był stabilny, reszta zmieniała kształty, kolory, lub swoją pozycję po prostu znikając i pojawiając się od razu co chwilę w innym miejscu (zazwyczaj około metra obok poprzedniej pozycji). Wyjaśniałem sobie to tak, że umysł stara się stworzyć obraz tego jak wygląda moja działka, ale posiada wybrakowane informacje na temat niektórych elementów. W każdym razie wyglądało to zajebiście. Obserwowałem to przez chwilę, po czym podszedłem do drugiego okna (z drugiej strony domu). Wyglądając przez nie spostrzegłem że jest noc. Potem podszedłem do stołu w salonie. Leżał tam jakiś breloczek lub coś podobnego. Pomyślałem, że spróbuję go podnieść siłą woli, lecz nie wychodziło mi to. Zacząłem tracić obraz - jakby zamykały mi się oczy, więc otwierałem je na siłę starając się przedłużyć LD. Niestety za którymś razem straciłem obraz całkowicie, a usiłując otworzyć oczy, otworzyłem te prawdziwe :/ .
Obraz: Bardzo dobry i rzeczywisty. Praktycznie nie różniący się od tego w realu.
Dźwięk: Na początku chyba przywitałem się z koleżanką. Potem nie pamiętam żadnych dźwięków pochodzących bezpośrednio ze snu. Co prawda słyszałem dźwięki, ale wiedziałem, że pochodzą z reala.
Dotyk: Również bardzo rzeczywisty, zwłaszcza gdy lecąc haczyłem ręką o ścianę.
Węch i Smak: Brak doznań.
Świadomość: Bardzo dobra. Posiadałem ją prawie od początku (zaledwie parę pierwszych sekund snu jej umknęło). Dziwne jest to, że pomimo tak dobrej świadomości, wiedząc, że dźwięki jakie słyszę pochodząc z reala, zdziwiłem się, że nie widzę ich źródła w swoim śnie. Spodziewałem się zobaczyć to źródło w miejscu, myśląc logicznie kompletnie nie związanym z rzeczywistym źródłem (byłem pewny, że zobaczę współlokatorów w swoim śnie w salonie w swoim domu, podczas gdy naprawdę znajdowali się oni kilka tysięcy kilometrów od tego miejsca, o czym najzwyczajniej zapomniałem). M.in. po tym wnioskuję, że podczas LD/OBE nawet z najlepszą świadomością, jesteśmy w jakiegoś rodzaju transie.
Inne uwagi: Od około tygodnia nasiliła się u mnie bezsenność - nie mogę zasnąć przez około 2-3 godziny od momentu w którym kładę się spać, a sen mam na tyle lekki, że najmniejsza aktywność w pokoju, w którym śpię powoduje, że się budzę. Dopiero nad ranem sen mam nieco twardszy.

poniedziałek, 7 lipca 2008

Mnemotechniki: Łańcuchowa Metoda Skojarzeń

Łańcuchowa metoda skojarzeń (ŁMS) to chyba najprostsza technika pamięciowa. Stosuje się ją w celu zapamiętania szeregu informacji jak np. listy zakupów. Technika ta jest genialnie prosta - polega po prostu na wytworzeniu skojarzeń pomiędzy kolejnymi informacjami, które chcemy zapamiętać. Tak więc po prostu wizualizujesz sceny w których występują skojarzenia elementów pierwszego z drugim, drugiego z trzecim, trzeciego z czwartym, itd, pamiętając przy tym o akronimie obraz plus akcja .
Może "zilustruję" to przykładem. Powiedzmy, że trzeba zapamiętać listę zakup składającą się z następujących elementów:

  • chleb
  • masło
  • ogórki
  • tabletki przeciwbólowe
  • maść na grzybicę pochwy
  • szampon przeciwłupieżowy
  • długopis
  • poduszka
  • prezerwatywy bananowe
  • worki na śmieci
  • pusta płyta DVD

Mamy więc do zapamiętania 11 elementów. Aby je łatwo i szybko zapamiętać najpierw przeczytaj je kolejno, a następnie wizualizuj mniej więcej taką historyjkę:

Wychodzisz z domu i widzisz, że pies sąsiada wypróżnia Ci się na trawnik. Ponieważ trzymasz w ręku bochenek Chleba, rzucasz nim w psa, który obrywa w łeb i zaczyna uciekać. Gdy przebiega przez ulicę powoduje, iż kierowca jadącego tędy TIRa traci kontrolę nad pojazdem i zjeżdża gwałtownie na chodnik. Z przyczepy wysypuje się transport - tony masła, które spadają na stoisko z ogórkami. Podchodzisz, bierzesz ogóra ubrudzonego masłem i zaczynasz go jeść. Czujesz smak najpierw masła potem ogórka. Właściciel stoiska zaczyna się drzeć, że musisz zapłacić za ogórka. Od tego hałasu rozbolała Cię głowa, więc wyciągasz z kieszeni tabletki przeciwbólowe i połykasz ze trzy, co natychmiastowo przynosi ulgę i powoduje, że na twojej twarzy pojawia się uśmiech. Właściciel stoiska dalej się pluję, więc wyciągasz z drugiej kieszeni maść na grzybicę pochwy, wciskasz mu tubkę w rękę jako zapłatę za spożytego ogórka i z ironicznym uśmiechem odchodzisz. Idziesz przed siebie, aż tu nagle potykasz się o ogromną butelkę szamponu przeciwłupieżowego i upadasz na ziemię. Upadając wylatuje Ci z kieszeni koszuli długopis, który rozpaczliwie starasz się złapać. Tuż przed uderzeniem w ziemię łapiesz go, a następnie miękko lądujesz na leżącej na ziemi poduszce. Pomaga Ci wstać piękna blondynka z dużymi buforami, więc korzystasz z okazji i umawiasz się z nią na wieczór. Kiedy odchodzi idziesz do kiosku i kupujesz kondony bananowe. Teraz następuje przeniesienie w czasie. Jest wieczór. Jesteś z tą laską. Odpakowujesz gumki, chcesz zakładać, lecz okazuje się, że zamiast prezerwatyw są to worki na śmieci, a w jednym z nich znajduje się płyta DVD.

Przeczytaj historyjkę i podczas czytania staraj się ją przeżywać w wyobraźni. Pamiętaj o wykorzystaniu wszystkich zmysłów, włączeniu różnych barw itd. Jeśli to zrobiłeś, nie powinieneś mieć teraz problemu z odtworzeniem listy zakupów. Jeśli jednak napotkałeś na jakiś problem, przeczytaj i przeżyj w wyobraźni historyjkę jeszcze raz. Odczekaj 5 minut i postaraj się znów odtworzyć listę zakupów, po prostu przypominając sobie historyjkę. Działa! ;]

sobota, 5 lipca 2008

A czym popija się mnemotechniki?

Czym są mnemotechniki?
Mnemotechnika to technika ułatwiająca zapamiętanie informacji. Technik takich istnieje bardzo dużo, a niektóre z nich mają wiele odmian. Działają one głównie w oparciu o wyobraźnię.
Zwykle do zapamiętywania wykorzystujemy jedynie lewą półkulę mózgową, zapominając o prawej, lub wykorzystując ją w bardzo niewielkim stopniu. Lewa półkula odpowiada za logikę, kolejność, liniowość, liczby, natomiast prawa właśnie za wyobraźnię, a także rytm, wymiary, barwę, czy syntezę. Mnemotechniki pozwalają nam wykorzystywać przy zapamiętywaniu obie półkule mózgowe włączając w proces zapamiętywania wyobraźnię, a także pośrednio inne funkcje za które odpowiada prawa półkula, co z kolei pozwala zwiększyć nasze możliwości w zapamiętywaniu nawet kilkunastokrotnie i więcej.

Czyli chodzi tylko o wyobraźnię?
I tak i nie. Chodzi o wyobraźnię użytą we właściwy sposób.
Aby lepiej zapamiętać jakieś informacje należy jedynie w proces zapamiętywania włączyć wyobraźnię. Lecz jeśli chcesz wykorzystać swoje możliwości w zapamiętywaniu optymalnie, należy w ten proces włączyć wyobraźnię pamiętając, aby za jej pomocą tworzyć w umyśle sceny zawierające:
1. Obrazy pozytywne, czyli po prostu interpretowane przez Ciebie jako przyjemne.
2. Barwy - czym więcej kolorów tym lepiej.
3. Ruch - sceny powinny być ruchome.
4. Absurdalność, humor - sceny nie powinny być zbytnio przyziemne czy rzeczywiste.
5. Związki z czymś co jest już przez Ciebie dobrze zapamiętane, zakodowane, dobrze rozumiane itp.
6. Przesadne rozmiary, reakcje, ilości, przesadne cokolwiek ;] .
7. Liczby.
8. Uszczegółowienie - obrazy które tworzysz, powinny zawierać szczegóły.
9. Syntezę doznań ze wszystkich zmysłów. Wizualizacja powinna zawierać doznania pochodzące zarówno ze zmysłu wzroku jaki i słuchu i dotyku (a także w miarę możliwości smaku i zapachu).
10. Amory - trochę erotyki (jeśli jest możliwa do zastosowania) powinna pomóc w zapamiętaniu każdej informacji.
11. Kolejność - jeśli tworzysz sceny w umyśle za pomocą prawej półkuli, nie zapominaj wykorzystywać przy tym także lewej półkuli ;] .
12. Coś nowego, niecodziennego - dzięki temu twój umysł lepiej wchłonie informację.
13. Ja - powinieneś uczestniczyć w scenach tworzonych w umyśle.
14. Aktywna wyobraźnia - UŻYWAJ WYOBRAŹNI.

Pierwsza litera kolejno z każdego punktu daje nam akronim OBRAZ PLUS AKCJA - może ułatwi Ci to zapamiętanie wszystkich punktów ;] .

Bibliografia:
ściąga.pl
Tony Buzan: "Pamięć na zawołanie"

czwartek, 3 lipca 2008

NLP - Z czym to się pije?

NLP - definicja
NLP to skrót pochodzący z języka angielskiego : Neuro-Linguistic Programming czyli Programowanie Neurolingwistyczne. Jeśli ktoś nie spotkał się z tym pojęciem wcześniej zapewne zapytałby teraz, ale co to właściwie do k... jest programowanie neurolingwistyczne? Stworzenie jednej definicji tego pojęcia podającej wszystkie zastosowania technik i wiadomości jakie dostarcza nam NLP jest chyba niemożliwe, dlatego podam kilka definicji które znalazłem w necie:

Programowanie Neurolingwistyczne (NLP) jest wiedzą na temat subiektywnego
doświadczania, modelem skutecznej komunikacji oraz instrumentem zmiany
osobistej.


Programowanie neurolingwistyczne ang.
neuro-linguistic programming, NLP) – zbiór technik komunikacji
nastawionych na tworzenie i modyfikowanie wzorców postrzegania i myślenia u
ludzi.

NLP jest całkowicie unikalnym, synergicznym połączeniem cybernetyki, neurologii,
oferującym praktyczne metody błyskawicznego rozwoju osobistego. Jest to bardzo
szeroka dziedzina, której uczy się w praktycznie każdym kraju na naszej
planecie, mająca wpływ na psychologię, lingwistykę, komunikację w biznesie,
treningi, edukację i inne obszary.

Teraz zapewne wiesz tyle ile wiedziałeś do tej pory. Postaram się więc napisać coś od siebie nieco przystępniejszym językiem.
NLP jest wiedzą o tym, w jaki sposób myślą, zachowują się, działają ludzie. Mówi o tym jak skutecznie się z nimi komunikować i wpływać na nich, a także na siebie samego. Można powiedzieć, że NLP zajmuję się perswazją i manipulacją, ale zaznaczyć trzeba, że nie chodzi tu wyłącznie o pejoratywne znaczenia tych pojęć.


Kontynuując wprowadzenie teoretyczne...
Zajmijmy się teraz troszkę historią NLP. NLP powstało w roku 1972 w Kalifornii w Stanach Zjednoczonych. Ojcami programowania neurolingwistycznego są John Grinder oraz Richard Bandler. Pierwszy był wtedy docentem lingwistyki, a drugi studentem psychologi na uniwersytecie Kalifornijskim. Zaczęli się oni przyglądać pracy wybitnych terapeutów tamtych czasów: Fritza Perlsa oraz Miltona Ericksona. Zauważyli, że choć terapeuci ci mieli całkowicie inne osobowości, stosowali podobne reguły. Przejmując i doskonaląc te reguły stworzyli pewien model. W roku 1976 nazwali ten model właśnie programowaniem neurolingwistycznym. W 1977 roku Grinder i Bandler przedstawili w USA seminaria na temat NLP, które cieszyły się sporym zainteresowaniem. Ponieważ nie lubię i nigdy nie lubiłem historii (ale być może zmienię to za pomocą NLP ;] ), tyle musi wystarczyć. Powinienem jeszcze wspomnieć o Batsonie, ale nie zrobię tego, choćby dlatego, że nie wiele o nim wiem.


I to właściwie tyle jeśli chodzi o teorię - teorii nie lubię prawie tak bardzo jak historii i tego zmieniać nie zamierzam, dlatego wkrótce powinno pojawić się coś bardziej praktycznego na temat NLP.


Bibliografia:
metamorfoza.pl
wikipedia.org
nlp.pl

sobota, 28 czerwca 2008

Poszerzenie tematyki bloga

Ponieważ ostatnio więcej czasu poświęcam rzeczą takim jak NLP, czy mnemotechniki, postanowiłem rozszerzyć tematykę bloga o te dwie pozycje.

niedziela, 13 kwietnia 2008

Wizualizacja -> Wizualizacja, LD bez obrazu, OBE?

Czas: koło 15:00 .
Nastawienie: Optymistyczno-obojętne, miałem nadzieję, że ponieważ jestem wyspany tym razem wizualizacja będzie "lepszej jakości" .
Opis Ogólny: Wstałem koło 12:00. Zapowiadała się nudna sobota, więc koło 15:00 położyłem się na łóżku i zacząłem wizualizować. Jakoś nie bardzo mi to wychodziło, więc po jakimś czasie dałem sobie spokój i skoncentrowałem się raczej na utrzymywaniu świadomości. Czynniki zewnętrzne spowodowały, że czterokrotnie w ciągu około godziny musiałem na parę sekund wstać z łóżka. No ale do rzeczy. Dość szybko pojawiły się hipnagogie. Zwracałem na nie uwagę i znikały, ale po chwili pojawiały się ponownie. Usłyszałem jakby dziwny krzyk.
W pewnym momencie zacząłem czuć ruch mojego ciała. Trochę się bałem pójść za nim, bo za ostatnim razem spowodowałem przez to ruch prawdziwego ciała. Gdy ruch ustał odczuwałem, że jestem w pozycji siedzącej oparty o ścianę. "Widziałem" jak podczas wizualizacji na marnym poziomie. Nie mogłem otworzyć oczu - powieki były jak sklejone. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że tak naprawdę leżę na łóżku. Próbowałem wyostrzyć obraz i w końcu mi się udało. Widziałem jakbym miał jedno oko zamknięte, a drugie otwarte i tak też odczuwałem. Zobaczyłem chyba na wprost siebie telewizor. Obraz był na tyle realny, że zamknąłem otwartą powiekę i skupiłem się na widzeniu "trzecim okiem" (bałem się, że miałem otwartą prawdziwą powiekę). Postawiłem nogi na podłodze. Poczułem stopami podłogę. Nie widziałem, ale doskonale czułem otoczenie. Świadomość po jakimś czasie znacząco spadła, ale nadawała się do poeksperymentowania. Otworzyłem drzwi i przeszedłem się po domu. Widziałem moich współlokatorów i jednego gościa z pracy. Chodziłem po domu dość długo, ale pamiętam to jak przez mgłę - niski poziom świadomości?. Realizm był na tyle wysoki, że bałem się, iż naprawdę chodzę po domu w jakby półśnie, transie. Wróciłem do łóżka.
Albo teraz, albo wcześniej (podczas zasypiania) zacząłem odczuwać prędkość. Nie umiem tego dokładnie opisać. Wykorzystałem to do wizualizacji siebie za kierownicą szybkiego samochodu. Jechałem nim przez tunel. Starałem się go zobaczyć, ale opornie to szło. W końcu pojawił się obraz tunelu przede mną. Był oświetlony niebieskim światłem. Z góry wystawały jakieś rury. Obraz znikł, a wraz z nim, lub jeszcze wcześniej znikło poczucie szybkości.
Leżę znów na łóżku. Zaczynam odczuwać falujący ruch jak mi się wydaję prawdziwego ciała i jakieś dźwięki wskazujące na to, że ktoś usiadł na moim łóżku w okolicy mojej głowy. Zaczynam odczuwać, jak moja głowa kieruję się w dół (schylam głowę). Postanawiam wstać z łóżka, ale nie mogę poruszyć intencjonalnie moim prawdziwym ciałem. To chyba paraliż przysenny. Po paru sekundach otwieram oczy i budzę się.
Obraz: Różne doznania wzrokowe regularnie się zmieniające. Od hipnagogii przez widzenie trzecim okiem na różnym poziomie, poprzez widzenie jak podczas hipnagogi a skończywszy na widzeniu jak podczas LD z pewną różnicą. Z tą różnicą chodzi o to, że co prawda obraz był bardzo dobry, ale przedstawiał tylko jedną osobę, a obraz wszystkiego wokół tej osoby był jak podczas wizualizacji na dobrym poziomie. Ogólnie czasowo, przeważał obraz na niskim poziomie - taki jak podczas wizualizacji.
Dźwięk: Na początku, podczas zasypiania oczywiście dochodził do mnie dźwięk z reala - telewizor w salonie itp. Następnie słyszałem dźwięki hipnagogiczne - bardzo dziwny krzyk. Potem także słyszałem dźwięk, ale już wykreowane przez umysł - rozmawiałem z osobą, której w moim domu nie było. Nie jestem natomiast pewny czy słyszałem jednocześnie dźwięki z reala.
Dotyk: Te doznania które pamiętam (stopy na podłodze; oparcie się o ścianę) były niewiarygodnie realne.
Węch i smak: Brak doznań.
Świadomość: Dobra na początku. Podczas hipnagogii na wysokim poziomie. Również bardzo wysoka na początku, gdy wstałem wyimaginowanym ciałem z łóżka. Potem chyba znacząco spadła, albo po prostu wydaję mi się, że spadła, bo nie pamiętam wszystkiego dokładnie.
Inne uwagi: Całość według zegara trwała 3-4 godziny, co pozwala mi twierdzić, że nie byłem cały czas świadomy, lub poczucie czasu nie odpowiadało jego realnemu upływowi. Co prawda, rzeczywiście trip trwał niezwykle długo, ale nie powiedziałbym, że aż tak długo. Pewne jest, że byłem świadomy zarówno na początku, jak i na końcu tripa. Zauważyłem, że chyba przebywanie wyimaginowanym ciałem na łóżku - tak jakby stanowiło one jedność z realnym ciałem, podwyższa poziom świadomości. Następnym razem zamierzam sprawdzić czy można to wykorzystać do przedłużenia tripa.

wtorek, 18 marca 2008

Wizualizacja 2 - zamek w Oporowie -> praca

Czas: Start o północy
Nastawienie: Optymistyczne, sceptyczne odnośnie weryfikacji.
Opis ogólny: Znów ze znajomymi mieliśmy wizualizować zamek w Oporowie. Dla weryfikacji mieliśmy podać losowe liczby podczas ewentualnego spotkania a następnie sprawdzić czy odbiór zgadza się z przekazem (weryfikacja nieudana ;] ). Napotkałem pewne przeszkody przy wizualizacji: w mojej wyobraźni przemykały inne (niechciane) obrazy, które nie pozwalały mi się skupić na wizualizowanym obiekcie; traciłem "dostrojenie" - gdy już wizualizowałem, nagle wszystko zanikało.
Trochę się zniechęciłem co do obiektu wizualizacji, więc zmieniłem taktykę. Zwizualizowałem pustą przestrzeń. Następnie podłoże - nastąpiły trudności przy wizualizowaniu trawy jako podłoża, więc zwizualizowałem betonowe podłoże. Ciężko było je rozszerzyć - odnosiłem wrażenie, że ma ok. 4m na 4m. Zrezygnowałem wreszcie z wizualizacji czegoś po kolei - elementami i postanowiłem w zwizualizowanej przestrzeni umieścić budynek w którym pracuję. Dość szybko "pojawił się" on, wraz z otoczeniem (nawet do 100m wokół). Skupiłem się na piwnicy. Przez resztę wizualizacji przemieszczałem się w dość szybkim tempie wokół piwnicy.
Obraz: Na początku były problemy nawet z wyczuwaniem. Potem (wizualizacja przestrzeni) wyczuwanie było na dobrym poziomie. Przy wizualizacji budynku wyczuwanie przechodziło niemal w widzenie (czułem barwy, odległości itp.) Najlepszy poziom osiągnąłem w piwnicy i przy przelocie nad okolicą mojej pracy.
Dźwięk: Brak efektów dźwiękowych.
Dotyk: Brak efektów dotykowych.
Węch i smak: Brak doznań.
Emocje: Raczej słabe, "nijakie".
Inne uwagi: Nie wiem jeszcze, czy to zasada, ale przy braku celu, a raczej braku pomysłów na urozmaicenie wizualizacji (krążenie wokół piwnicy) moja świadomość pogarszała się. Gdy myślałem co wykreować i zmieniałem scenerię była ona "rozbudzona".

niedziela, 16 marca 2008

Podróż mentalna 1 - Zamek w Oporowie

Czas: Podróż odbyła się parę dni temu koło północy.
Nastawienie: Ogólnie optymistyczne, pesymistyczne w stosunku do spotkania rzeczywistych postaci.
Opis ogólny: Razem z kilkoma wirtualnymi znajomymi wizualizowaliśmy zamek w Oporowie. Zacząłem od wizualizacji najlepiej mi znanego elementu - ogrodzenia. Gdy już je wyczuwałem poszedłem dalej, do drzewa. Unosiłem się w powietrzu i obserwowałem całość z góry. Widziałem dwie postaci. Jedna chodziła przy drzewie, druga wleciała przez okno lub taras do zamku. Wleciałem za nią. Poczułem ciemność i klimat zamku. Odczuwałem coś w rodzaju ekscytacji, podwyższonego poziomu adrenaliny. Taki lekki strach, ale przyjemny - coś w rodzaju przejażdżki kolejką górską. Potem chyba straciłem świadomość...
Obraz: Nie licząc postaci nic nie widziałem, tylko wyczuwałem. Postaci widziałem jako rozmazane sylwetki. Jedna ciemna, druga jasna - świeciła na zielono-żółto.
Dźwięk: Brak efektów dźwiękowych.
Dotyk: Brak efektów dotykowych.
Węch i smak: Brak doznań.
Emocje: Silne i przyjemne, pobudzające ciekawość.
Inne uwagi: Brak.

sobota, 15 marca 2008

Start

W tym blogu opisywane będą wszelkie moje "zabawy z umysłem". Ich opis, wnioski, eksperymenty itp. Tematyka to m.in: świadome śnienie, OBE, wizualizacja, medytacja, być może także substacje psychoaktywne.